Energa Polski Cukier Toruń pokonała po ciężkiej walce MKS Pruszków 77:64. Po meczu wypowiedzieli się m.in. Elmedin Omanić i najlepsza w naszym zespole Keishana Washington.
Najpierw oddajmy głos Kanadyjce, która rozegrała świetne zawody i to głównie jej skuteczności zawdzięczamy trzecią wygraną w tym sezonie. Washington trafiła 10 z 16 rzutów z gry i wszystkie osiem wolnych. Po meczu nie szczędziła sobie i drużynie krytycznych słów.
– To zdecydowanie nie był nasz najlepszy występ. Nie robiłyśmy tego, co powinnyśmy na parkiecie. Mieliśmy naprawdę dobre momenty, a za chwilę ogromne załamania naszej gry. Musimy nadal ciężko pracować. Udowodniłyśmy w meczach z najmocniejszymi rywalami w lidze, że stać nas na dużo lepszą koszykówkę i takie mecze powinnyśmy wygrywać zdecydowanie – przyznała Washington.
Elmedin Omanić zadowolony był tylko z pierwszych i ostatnich minut w wykonaniu swoich podopiecznych.
– Przed meczem powiedziałem, że musimy zagrać tak, jak z Polkowicami, jeśli nie chcemy się denerwować. Tak było może w pierwszych i ostatnich siedmiu minutach. Reszta? Nie wiadomo, co graliśmy w ataku i obronie, to było bardzo złe. Myślę, że wszystkie dziewczyny powinny w niedzielę iść do kościoła i podziękować za to zwycięstwo – powiedział szkoleniowiec Katarzynek.
Na pewno okazji nie wykorzystały zmienniczki, które w tym meczu miały szanse na więcej minut, zwłaszcza Olena Boiko, czy Zuzanna Krupa.
– To był mój błąd, że za szybko zdecydowałem się na duże zmiany. To wprowadziło zamieszanie w naszej grze, ale z drugiej strony, jak nie możemy dużo rotować w meczu z takim rywalem, to po co w ogóle grać w koszykówkę? Cały czas mamy duży problem z frekwencją na treningach, po raz ostatni zgodziłem się na pracę z kadrą dziesięciu zawodniczek. To się odbija potem nawet na meczach ze słabszymi rywalami. Dziękuję kibicom, bo pomogli nam w trudnych momentach – dodał Elmedin Omanić.
Trener MKS, mimo kolejnej porażki swojej drużyny, wyjeżdżał z Torunia zadowolony.
– Gratulacje dla torunianek, w decydujących minutach wykazały się większym wyrachowaniem. Mecz był wyrównany, decydowały detale, kilka błędów z naszej strony, przegrana deska, ale widać światełko w tunelu. Nadal musimy pracować i wierzę, że w końcu pierwsze zwycięstwo w lidze nadejdzie – powiedział trener Paweł Curyl.
– Postawiłyśmy toruniankom wysoko poprzeczkę. Zabrakło nam jeszcze doświadczenia i pewności siebie, za dużo faulowałyśmy i za dużo oddałyśmy rywalkom zbiórek, to zdecydowało – dodała najlepsza w MKS Marta Marcinkowska.
Robert Berent