Energa Polski Cukier Toruń przegrała już trzeci mecz we własnej hali, tym razem ze Ślęzą Wrocław. Zadecydowała o tym ostatnia kwarta, w której w rolę trenera musiała wcielić się Angelika Stankiewicz.
Kapitan toruńskiego zespołu musiała przejąć obowiązki trenera Elmedina Omanicia, który po dwóch technicznych przewinieniach opuścił halę.
– Jestem tylko zawodniczką i trudno działać na kilku frontach jednocześnie. Próbowałyśmy wyrwać mecz, zostawiłyśmy serducho, ale byłyśmy zakręcone po tych wszystkich wydarzeniach – przyznała popularna „Siwa”.
Ślęza ostatecznie wygrała mecz różnicą 23 punktów, ale kapitan Katarzynek dostrzega kilka pozytywów.
– Jestem bardzo zadowolona z poziomu gry w pierwszej połowie. Zaczęłyśmy mecz naprawdę świetnie. Widać, że zaczynamy się rozumieć, dziewczyny się uczą i to już momentami dobrze funkcjonuje. Ostatnio miałyśmy problem ze zbiórkami i w tym meczu to udało się poprawić. Potem straciłyśmy trenera i wszystko się posypało. W ostatniej kwarcie postanowiłam trzymać na parkiecie rozgrzane zawodniczki, które były cały czas w grze. Rywalki trafiły kilka otwartych rzutów i przewaga błyskawicznie zrobiła się bardzo duża – wyjaśnia Stankiewicz.
Autorką kilku kluczowych trafień była Alexa Held. Australijka przyjechała do Torunia ze skutecznością z dystansu poniżej 20 procent, a na Bema trafiła 5 z 9 takich rzutów.
– To nas zaskoczyło. Byłyśmy przygotowane na jej penetracje i atakowanie obręczy, więc dostała więcej miejsca na dystansie. Czasami tak bywa, że jak zawodniczka trafi dwa, trzy takie rzuty, to potem już wszystko jej wychodzi – przyznała Stankiewicz.
Keishana Washington:
– Smutno przegrywać w takich okolicznościach. Zaczęłyśmy ten mecz razem, a kończyłyśmy bez trenera. W pierwszej połowie graliśmy szybko, zespołowo, zdobywałyśmy dużo punktów po szybkich atakach. Tego nam zabrakło po przerwie. Musimy wrócić na treningi, jeszcze więcej pracować i spróbować to poprawić w kolejnych meczach.
Trener Ślęzy Arkadiusz Rusin przyznał, że kluczem do zwycięstwa było utrzymanie koncentracji w jego zespole po wykluczeniu z meczu Elmedina Omanica.
– W takich sytuacja często pojawia się dodatkowa energia, kibice też pomogali toruńskiej drużynie. Wypracowaliśmy 11 punktów przewagi, a chwilę później już było koło remisu. Powiedziałem dziewczynom, że konsekwencja będzie najważniejsza i w ostatniej kwarcie wróciliśmy do mądrego grania. Tego nam brakowało od pierwszych minut, graliśmy w tym meczu falami – powiedział szkoleniowiec.
Martyna Pyka:
– Wynik nie oddaje tego, jak trudny był to mecz: mnóstwo zwrotów akcji, powrotów do gry, zmian prowadzenia. My zdołaliśmy utrzymać koncentrację w kluczowej ostatniej kwarcie mimo tych wszystkich dodatkowych wydarzeń w trakcie meczu.
Robert Berent